Swingersi….
W aksamitnej nocy, gdzie drży powietrze,
spotkali się poeci ciał, bez żadnej zapory.
Nie w wierności szukali, a w innej potrzebie,
Swingersi w tańcu, co łamali granice i pory.
Najpierw dwa ciała, potem trzy i już cztery.
Szepty złączone w jeden wspólny oddech.
dotyk był ich językiem, bez lęku, bez miary.
Wymieniali się uśmiechami a nie imionami.
W tej grze bez reguł, czas się dla nich zatrzymał,
ulegli chwili a namiętność zalewała ich falami.
Krzyk podniecenia był jak nuta, w symfonii ciał,
każdy dotyk, każda chwila, jak nowy akord.
W tym świecie bez wstydu, każdy siebie dał,
całą swoją duszę, na ołtarzu cielesnych pragnień.
A rano, gdy słońce w sypialni wschodziło,
wrócili do swoich domów, do swoich granych ról.
Ale w głębi serca, coś się już dla nich zmieniło,
Bo w tańcu swinga, odnaleźli coś więcej niż ból…. 🤭