Zmierzch nad Bergamo otulał miasto złotym światłem, a nasze spojrzenia wciąż były rozpalone po dniach spędzonych razem. Wąskie uliczki i kamienne mury pamiętały nasze śmiechy, szepty i pocałunki, w których kryła się cała namiętność tego wyjazdu. Szliśmy powoli w stronę lotniska, krok za krokiem, jakbyśmy chcieli wydłużyć każdą sekundę, zatrzymać czas, zanim samolot wyrwie nas z tej baśniowej scenerii. Jej dłoń w mojej była mocna, pewna, a uśmiech mówił więcej niż słowa. W Bergamo zostawialiśmy wspomnienia pełne żaru i czułości, które na zawsze będą palić w naszych sercach. Wiedziałem, że ten wieczór nie jest końcem, lecz początkiem – że każdy następny lot, każde kolejne miasto będzie tylko nowym rozdziałem naszej namiętnej podróży. Samolot czekał, ale nasze dusze wciąż trwały w rytmie Bergamo, splecione i niegotowe na pożegnanie.