Oparta dłońmi o chłodną pościel, wypięłam się tyłem w jego stronę, oddając mu pełen widok na krągłość moich bioder i pośladków w geście niemej prowokacji. W tej pozycji było coś niezwykle podniecającego – bezbronna uległość połączona z absolutną władzą, jaką miałam nad jego pożądaniem. Usłyszałam jego cichy, urwany oddech tuż za sobą, czując na skórze gorąco jego spojrzenia, zanim jeszcze odważył się mnie dotknąć. Jego palce, początkowo delikatne, odnalazły wgłębienie u dołu moich pleców, rysując powoli linię w dół, w samo centrum mojego napięcia. Przeszedł mnie dreszcz, gdy jego druga dłoń mocno zacisnęła się na moim biodrze, przyciągając mnie bliżej i nie pozostawiając wątpliwości, kto teraz rządzi. Moje ciche westchnienie było jedyną odpowiedzią, jakiej potrzebował – bezgranicznym pozwoleniem na wszystko, co miało się wydarzyć...