Jego zazdrość wisiała w powietrzu ciężarem większym niż wszystkie słowa. Ona wiedziała, że powinna powiedzieć prawdę od razu, zamiast czekać dwa dni, bo każdy moment zwłoki tylko podsycał jego podejrzenia. Milczał, patrząc na nią twardym wzrokiem, w którym mieszała się złość i pragnienie. Ta zazdrość była dla niej dusząca, a jednocześnie niebezpiecznie podniecająca – bo czuła, że kiedy w końcu pęknie, będzie chciał udowodnić jej, że należy tylko do niego. Zamknęła oczy i widziała jego kutasa, twardego, obiecanego wyłącznie jej, choć jeszcze trzymanego w ryzach gniewu. Marzyła, że kiedy opadnie cisza, wciągnie ją w swoje ramiona, wypełni głęboko i sprawi, że wszelkie różnice zdań znikną w ogniu namiętności. Ale tego wieczoru nie dał jej satysfakcji – zostawił ją rozpaloną, jeszcze bardziej spragnioną, z fantazją, która rosła tylko dzięki jego zazdrości.