Nie widzieli się cały weekend, a napięcie rosło w niej z każdą godziną. Dlatego przygotowała dla niego niespodziankę – czekała w sypialni, w jego ulubionej sukni, zsuniętej tak, by odsłaniała nagą pupę. Ułożyła się w pozycji na pieska, wypięta i wilgotna, gotowa od pierwszej sekundy. Serce waliło jej w piersi, gdy myślała o tym, jak wejdzie i od razu zobaczy, czego mu brakowało. Nie chciała słów – tylko jego dłoni zaciskających się na biodrach, mocnych pchnięć wbijających ją w materac, gardła wypełnionego jej stłumionym jękiem. Czekała na ten moment, kiedy zatopi się w niej do końca, gwałtownie i bez litości, a ona przyjmie wszystko, błagając o więcej. Tęsknota miała zamienić się w surową namiętność, w obłędne zderzenia ciał, w krzyk spełnienia, które rozerwie ciszę sypialni. Wiedziała, że gdy przekroczy próg, nie powstrzyma się ani chwili – weźmie ją dokładnie tak, jak oboje fantazjowali przez całą rozłąkę.