Leżała na kanapie, pogrążona w luksusowej ciszy. Materiał, otulając jej plecy, podkreślał tylko bezbronność i pełne, zmysłowe otwarcie ciała. Jej nogi, rozchylone, były już zaproszeniem, które zdawało się emanować gorącym, wilgotnym powietrzem.
On nie czekał. Jego głowa, nisko pochylona, była narzędziem precyzji. Czuła ciepło jego oddechu, a potem pierwszy, delikatny dotyk – ostrożną zwiadowczą wyprawę wzdłuż wewnętrznej krawędzi jej ud. Język był cierpliwy, błądząc wzdłuż linii skóry, zbliżając się do najsłodszego, pulsującego centrum.
W końcu dotarł do wilgotnego labiryntu. Język Pana J nie był już łagodny; stał się bezwzględnym poszukiwaczem skarbu. Muskał, ssał i delikatnie napierał na nabrzmiałe wargi. Czuła, jak jej ciało natychmiast reaguje – mięśnie zaciskają się z niecierpliwości. Z każdym ruchem, precyzyjnie celując w jej najwrażliwszy punkt, on prowadził ją w dół, ku krawędzi. Była to słodka, ciągnąca tortura, w której jedynym wyrokiem była absolutna, nieunikniona rozkosz.
Serwis przeznaczony tylko dla osób dorosłych. Klikając "Rozumiem" potwierdzasz, że masz ukończone 18 lat. Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług.