Byłem dzisiaj (chociaż tak po prawdzie to wczoraj, z przedłużeniem na dzisiaj) na randce z Tindera.
I ona przyniosła kwiaty. W sensie, dla mnie. Dała mi kwiaty, przepiękne hortensje.
I bardzo mnie to rozczuliło, a wręcz rozpuściło. Tak sobię o tym myślę, że to musiało serio zabawnie wyglądać - chodzimy sobie ulicami Krakowa, ona mnie trzyma za rękę a ja wącham kwiaty i chowam w nich twarz jak szesnastoletnia dziewica która dostała pierwsze w swoim życiu kwiaty od chłopaka.
I możecie mówić, że to niemęskie, a wręcz że pedalskie.
Ale dostałem kwiaty 🥰