🥩 Stek z polędwicy… krwisty jak grzeszne myśli po północy.
Rozgrzany patelnią, dopieszczony masłem, pieścił nozdrza zapachem rozmarynu. W każdej kropli soku – obietnica rozkoszy. W każdej chrupiącej skórce – echo jęków wypowiedzianych szeptem.
Na boku… chipsy – gorące, chrupiące, jak palce wędrujące po nagim ciele.
Zimna szwedzka sałatka kontrastuje z tym gorącym spektaklem – jak pocałunek lodem na karku w samym środku nocy.
To nie był obiad .
To było jedzenie siebie wzrokiem.
I oblizywanie ust… nie tylko z głodu. 🍷