Czarodziej71
Uchylam powieki, spoglądam przez parę w filiżance… a tam ty — wygodnie rozparty, z tą pewnością, co nie potrzebuje słów.
Twoje spojrzenie nieśpieszne. Przesuwa się po mnie jak ciepły dym – od ud, przez luźno opadający materiał, aż do ust, które właśnie kończą łyk.
Unoszę brew. Powoli. Prowokująco.
– Lubisz patrzeć, prawda?
Nie pytam po to, by usłyszeć odpowiedź. Już ją widzę. W twoim spojrzeniu. W tym, jak ledwo poruszasz palcami na filiżance, jakbyś chciał się powstrzymać przed ruchem. Ale nie musisz, nie dziś.
Cisza ciąży jak koc na nagich udach. Lenistwo soboty. Bezwstydna miękkość czasu.
– Wiesz, że jeśli będziesz tak patrzył dłużej…
zaciągam się zapachem kawy, przysuwam się powoli, z tą ospałą drapieżnością, co rodzi się tylko rano, gdy nikt się nigdzie nie spieszy
Mężczyzna • 2 dni temu