Stałam nieruchomo, pozwalając, by jego wzrok pieścił każdą moją krągłość, chłonąc nieme pożądanie w ciszy pokoju. Jeden powolny, świadomy uśmiech z mojej strony wystarczył, by zatrzymać go w pół kroku. On nie podchodził do mnie, on prosił o pozwolenie. Wiedziałam, że to nie jest gra, lecz wyzwanie rzucone w jego stronę. „Podejdź” – szepnęłam, a w tym jednym słowie zawarłam obietnicę raju, do którego tylko ja znam drogę...