http://partnerstwo.onet.pl/1584463,3505,1,artykul.html
calkiem pożyteczny artykul:)
seks wciąż jest wielkim tabu. Zatrważające jest to, że dorośli z wielką latwością przy malolatach wyrażają swoje opinie o okrucieństwie gwaltu, molestowaniu, niechcianej ciąży, chorobach wenerycznych..tyle się gada o rozwiązlości gówniarstwa, o galeriankach, prostytucji. Generalnie - Seks jest czymś zlym, brudnym, niemoralnym.
Trudniej jest nam powiedzieć o przyjemności, o czulości, bliskości, poczuciu bezpieczeństwa, orgaźmie. Bo co? strach wywolać wilka z lasu? ;) paradoks moim zdaniem.. Normą staje się patologia, tabu- zdrowe życie intymne.
Ha! Żeby tu tylko chodziło o dorosłych! Dzieci w szkole! Już w zerówce zaczyna się kształtować niechęć chłopców wobec dziewczynek. Nie chcą się z nimi bawić, bo "dziewczyny są głupie", bo to, bo tamto. To niby naturalne jest, ale jak się to połączy z takimi przekazami rodziców, filmami w TV (i wcale nie chodzi tylko o porno)... Dzieci przenoszą te wszystkie opinie w swoje środowisko.
Mi tego nikt nie powiedział wprost. Matka tylko zrzędziła, że faceci są be, bym nigdy nie miała męża itd. Nie potrafię ocenić obiektywnie wpływu jej słów, bo o wiele bardziej przemawiały do mnie zwykłe filmy akcji, w których pozycja kobiety zawsze jakaś taka podporządkowana mężczyźnie, ten robi z nią, co chce, to jest jego nagroda, ta się zawsze poddaje, facet jebie (tak, niestety muszę użyć tego wulgarnego słowa), a kobieta jest jebana. O minetce wiedziałam tylko tyle, że to jakaś perwersja zboczonego mężczyzny i do głowy mi nie przyszło, że ma to na celu dostarczyć przyjemności kobiecie. Tak samo o lasce myślałam w kategoriach poniżenia, dopóki nie obejrzałam sobie gejów, jak się czule liżą po kutaskach. xD Dziś uważam, że nie ma nic piękniejszego w seksie niż zrobienie komuś laseczki, ale do tego poglądu dojrzałam wiele, wiele lat później. A co było wcześniej? A no byłam dzieckiem strasznie zakompleksionym, wyrzutkiem w klasie, konkretnie to koplex niższości. A z czego? A no z BYCIA KOBIETĄ. (Powtarzam, nikt mi nie powiedział wprost, że jestem gorsza.) Moje fantazje sexualne były sadystyczne. Przestały takie być dopiero w liceum, jak zobaczyłam, jak to pary na przerwach się całują i przytulają i nagle pomyślałam, że to jednak może być fajne. A tak to całe życie do pierwszej liceum czułam wstręt do koleżanek za to, że bawią się w "chodzenie" z chłopakami. Bo ci ich nie szanują, bo wykorzystują je tak, jak te laski w filmach itd. Komplex w wieku 9 lat do pierwsza liceum. Zdajecie sobie sprawę, ile to jest w życiu dojrzewającej nastolatki? I rodzice wcale nie wpajali mi żadnej awersji (matka w końcu przestała). Rodzice... milczeli. A resztę fundowali rówieśnicy.
I pamiętam doskonale uczucie wzburzenia i buntu, gdy właśnie słyszałam, że jak kobieta da to kurwa, a facet sobie może zaliczać, albo "kobieta służy tylko do jednego". Musiałam te uczucia stłumić, bo przecież świata nie zmienię ;) Gdzieś głęboko tkwił sobie żal i niska samoocena. Efekt? Brak polotu, jakiś tam orgazm. Możliwe, że tak zostanie mi do końca życia, ale kogo to obchodziło.
Dlatego apeluję, zważcie swoje słowa, gdy przebywacie w towarzystwie dzieci. One zapamiętują wszystko, co powiecie. Wystarczy jakaś drobna, negatywna emocja - podświadomość nie będzie analizować, czy to, co ktoś powiedział to był żart czy nie. Dziecko będzie kojarzyło fakt, że faktycznie wiele facetów tak myśli, tak się przecież mówi, co z tego, że wujek Zbysiu potem tłumaczy, iż tak naprawdę żartował? Nie widziałam w swojej rodzinie anty-wzoru w postaci jakiegoś uczuciowego podejścia. Więc jedyne, co mi się zakodowało w głowie, to te wszystkie negatywne przekazy. Pamiętajcie, że jak rodzice będą milczeć, to toxyna środowiskowa ich dzieciakami zawładnie.
O RETY !!!!
Nie "o rety", tylko rzeczy, które większości ludzi wydają się pierdołami, mogą się okazać bardzo istotne w rozwoju dziecka.
Huston mamy problem... ;) Katarzyna Ty to chyba jesteś w ogóle ciężkim przypadkiem jak na zbiornik... Nie wiem czy szukasz tutaj pomocy, czy po prostu nie masz gdzie tego wszystkiego wyrzucić, więc robisz to tutaj z myślą, że tu Cię ktoś zrozumie? Ale dobrze, że o tym mówisz... ;P NIE OCENIAM TO JEST TYLKO MÓJ WYMYSŁ ;) A odnosząc się do tematu... W ogóle wychowanie córki jest chyba bardziej skomplikowane, niźli jest to w przypadku syna... Dość trudna sprawa. Wydaje mi się, że dokształcanie, mówienie o tym, że istnieje takie coś jak seks, jest ważne i powinno się o tym mówić. A na pewno powinna odbyć się taka rozmowa. Tylko z tego co wiem, to rodzice bardziej się krępują, niż dziecko. Ogólnie głupia sytuacja :/ W większości przypadków jest właśnie tak, że rodzice straszą, iż ten seks to jest istnym narzędziem szatana... Hehe Moim skromnym zdaniem metody poprzez zastraszanie są nie na miejscu (mówiąc skromnie) ;) Słyszałem, o takim czymś, że matka straszyła swoją córkę, iż jak zajdzie w ciążę to ją po prostu zabije... No i stało się! Dziewczyna zaszła i nie czekając na egzekucję matki, sama popełniła samobójstwo... ;( Ale to już jest skrajność. A rozmowy takie powinny przebiegać na luzie. Powinno się dać dziecku świadomość, że są środki antykoncepcyjne, i że nie każde zbliżenie kończy się ciążą ;) A rodzice się chyba po prostu boją, że to może tylko zachęcić do współżycia seksualnego i chyba w tym jest szkopuł?!? Każdy rodzic powinien mieć tą świadomość, że ta chęć poznania tego ,,zakazanego owocu", te tabu zostanie w końcu przełamane i chyba lepiej jest w tym mieć jakiś swój wkład, niż zdać się na mierne doświadczenie swego dziecka... Oczywiście świat idzie do przodu i dziewczyny coraz częściej sięgają po dostępne ,,środki edukacyjno, naukowe" Hehe Czytając chociażby jakieś gazetki, tudzież sięgając po wiedzę do internetu. Tylko, że szukanie w internecie może mieć też i wymierne efekty. Nigdy nie wiadomo na jakie źródło informacji się trafi. A sięganie od razu po pornografię, może jeszcze nieukształtowany umysł wprowadzić do autostrady zwanej ,,ladacco";) Moim zdaniem jak dziecko widzi, że w domu jest ta miłość wśród swoich rodziców i zauważa to jak się z tym nasi rodziciele obnoszą, to dziecko wynosi z domu już pewien wzorzec. To jest jakimś punktem zaczepnym, jest jakiś tam zarys pewnej miłości i może podświadomie się do tego dąży. Wydaje mi się, że ten pierwszy raz powinien być aktem miłosnym, bo później bardziej się ceni seks..
Cieawy temat ,takie krzyyki ,ciekawe czy sami uswiadomicie swoje dzieciaki jaki sex jest piekny ,od malego dawac i robic co sie chce,ja swoich nie musze uswiaamiac sami o tym juz wiedza..........
Tak, przechodzimy kolejny etap "cudownego"wychowania, zaczęliśmy od wychowania bez stresu ( klaps nawet jest niedopuszczalny ), potem bez podniesienia głosu ( słynne kocham nie krzyczę - ubaw po pachy moim zdaniem ), teraz zważamy na to co mówimy i najlepiej mówmy o seksie od przedszkola - wtedy jest szansa na to, że dzieci będą świetnie przygotowane.
Niech każdy wychowuje swoje dziecko/dzieci tak jak uważa za stosowne ( nie włączam w to patologii rodzin to osobna sprawa ), z całą odpowiedzialnością za swoje czyny. Wystarczy, że społeczeństwo w jakim żyjemy narzuca nam pewne sprawy jak chociażby wszędobylskie wciskanie się z religią.
Wydaje mi się, że trzeba mieć naprawdę problemy ze sobą od początku aby jakieś rozmowy dorosłych ( chyba, że już dorośli mieli ze sobą problemy ) mogły aż tak wpłynąć na przyszłość tego dziecka. Szerszenio zastanów się tylko, w jakich rodzinach rodzice straszą seksem i porównują do dzieła szatana?No właśnie, w katolickich - wybaczcie wszyscy wierzący, ale to właśnie oni najwięcej szkód robią.
Ekhem dzieci mają widzieć miłość między rodzicami i to ma je ukształtować seksualnie? O jakim rodzaju miłości mówimy? Bo chyba nie o tej fizycznej - bo właśnie taka mogłaby pokazać jaki ten seks jest cudny.
Fakt 80% populacji katolickiej niestety w sposób nieprawidłowy wychowuje swoje potomstwo,a dlaczego? Ponieważ katolicyzm nie ma nic wspólnego z religią.W Biblii można znaleźć bardzo wiele wersetów bardzo wychowawczych i potrzebnych życiowo.Katolicyzm natomiast zamiast swoich współwyznawców oświecać robi wręcz przeciwnie,bo wiadomo,im naród ciemniejszy tym głupszy i tak z pokolenia na pokolenie przechodzi ciemnota i zacofanie.Ja nazywam to masową produkcją baranów.Wpaja się purytanizm i wstyd,dlatego rodzice sami nie uświadomieni nie uczą swoich dzieci spychając ten obowiązek na szkołę i środowisko.Wiele jeszcze wody upłynie zanim polscy rodzice będą w sposób normalny przekazywać wiedzę sexualną swoim dzieciom....................
Nie, szerszenio, napisałam to długie coś o sobie tylko dlatego, że problem bezpośrednio mnie dotyczy i jest podobny do tych schematów wymienionych w artykule. Chciałam zaznaczyć, że ciągle żyjemy w społeczeństwie, gdzie kobieta jest w jakiś tam sposób piętnowana i małe dzieci to wyczuwają. I to nie jest tak, że ktoś coś tym dzieciom świadomie wpaja. To są właśnie seksistowskie żarty, brak okazywania uczuć ze strony rodziców i takie tam "pierdoły", z których większość osób zapewne nie zdaje sobie w ogóle sprawy, że mają jakieś znaczenie. A jeśli chodzi o wychowanie chłopca. Myślę, że to jest tak samo ważne, no chyba, że chcecie by wyrósł z niego później taki gówniarz, co zalicza laski w kiblu, a godzinę później idzie do dziewczyny, wsadza nieumytą łapę gdzieś tam i zaraża syfem. W końcu trendy jest jebanie a nie kochanie. I tak samo jak napisałam wcześniej, on to potem przeniesie w swoje środowisko i będzie szerzyć negatywny przekaz. Apropos galerianek, myślicie, że skąd się wzięły? Właśnie z tego samego, o czym jest temat.
pszczola07, rodziny patologiczne to jedno, ale jest tez coś takiego jak styczność z nimi w szkole. Dlatego nawet jeśli rodzina jest normalna, to jeśli będzie zakrywać sex wielką woalką tajemnicy to i tak ze wszystkiego wyjdzie nie to, co trzeba.
zakładając, że jeśli rodzice zakrywają wiedzę o seksie przed dziećmi są normalni,
u nas 90% niestety zakrywa lub udaje, że nic nie wie,
i te 90% nie są normalni.
raczej
A ja myślałam, że norma powstaje z większości xD
ja jestem normalna i bynajmniej nie patologia, uświadamiam swoją 14-latkę i nie wmawiam jej, że sex jest zły, po prostu uczulam ją na pewne aspekty, chcę aby miała świadomość zagrożeń
Wydaje mi się, że błędem było poruszanie tematu religii.. Ale jak sie chcecie przyznać, że nie wierzycie.. http://lista.racjonalista.pl/ O tym też się otwarcie w rodzinie nie mówi..
Wrócę do sedna. Chyba lepiej wychować dziecko po prostu w szczerości, nauczyć patrzeć z przymrużeniem oka na to co ludzie mówią, myśleć samodzielnie... Nie mam własnych, ale bym im oszczędziła przekłamania, tak jak mi oszczędzono.
Dziewczyna by nie musiała bać się odrzucenia, gdyby kobiety nie były między sobą takie jadowite, gdyby nie prześcigały się w byciu-dla-mężczyzn. Z jednej strony mężczyzna-tyran, a z drugiej mężczyzna-kaleka-życiowa. Wystarczy być tolerancyjnym, stawiać czoła stereotypowemu myśleniu... Dopuszczać myśl, że facet jest tak samo (słusznie lub nie) zakompleksionym człowiekiem jak ja i że jemu też się należy tyle samo z życia, nie więcej.. nie mniej..
malaczarna47 i bardzo dobrze, też uważam, że to dobre podejście do sprawy.
Nie ma co owiewać tego woalką tajemnicy, bo potem różnie bywa, ale bez przesady. Mamy się wszyscy kochać na oczach dzieci, aby wiedziały, że to fajne ?
lukromisie - zależy w której rodzinie się nie mówi :) Moja nie ma z tym problemów. A religia czy też akurat katolicyzm zostały tutaj poruszone słusznie, chociażby z racji tego, że należy do większości i to najczęściej w rodzinach katolickich seks jest tematem tabu, źródłem wszelkiego zła i szatana.
kasia19wro to się zdecyduj czy wpływ ma to co rodzice mówili czy to z kim się stykałaś w szkole, bo to dwie różne sprawy.
lukromisie brawa za to o samodzielnym myśleniu - wielka chociaż tak prosta prawda.
Nie zamykajmy przed starszymi dziećmi drzwi do wiedzy, nie straszmy okropnymi konsekwencjami, bo potem są 13-latki w ciąży i tragedia.
"kasia19wro to się zdecyduj czy wpływ ma to co rodzice mówili czy to z kim się stykałaś w szkole, bo to dwie różne sprawy."
Przecież tu nie ma na co się decydować ani co wyjaśniać. Jedno i drugie.
Schodzenie na tematy religijne to jak stąpanie po kruchym lodzie... :/ Ja np. Jestem chrześcijaninem i wychowałem się w konserwatywnej rodzinie, gdzie wiszą obrazy, krzyże... etc. Nie chce tu wchodzić zbytnio w prywatę, ale u mnie była ta miłość (ognisko domowe). Ale jakoś ja nie jestem zbytnio konserwatywny ;) Nie mówię, że w ogóle nie jestem ;P Jakiś odłam na pewno pozostał. Hehe Ja też nie twierdzę, że ta wiedza o seksie musi być wpajana już w wieku przedszkolnym, gdzie dziecko chłonie jak gąbka, ale przede wszystkim jest obserwatorem zachowań i odruchów ludzkich... Nie rozumie wszystkich słów ;) O seksie chyba powinno się mówić gdzieś pomiędzy 3-4 klasą podstawówki. CHYBA :P A przynajmniej coś już tam lekko nakreślać, nie że od razu z grubej rury! Hehe Pszczółki, motylki i króliczki ;) Hehe Ale wydaje mi się, że już powinno wiedzieć z czego biorą się dzieci... ,,Z miłości obojga rodziców"... :P Hehe I jak to dziecko ma zrozumieć? Ja muszę się przyznać, że sam się tego dowiedziałem z książki, ,,edukacyjno, naukowej" którą dostałem na komunię :D I nie byłem wcale zażenowany, ani nie doznałem żadnego szoku! Hehe Wręcz przeciwnie :/ A jako dziecko to byłem trochę ADHD... I wszystkie dziewczynki w klasie uświadomiłem! Że nas oszukują i żaden bociek nie przyleci ;) To była gdzieś tak 3-4 klasa, gdzie przeprowadzałem swoją małą krucjate ;) Są dylematy... To ciężki temat, mimo wszystko i ja rozumiem rodziców, którzy mają problem z przekazaniem tej wiedzy. Ja swoim ,,wapniaczką" niedawno uświadomiłem, co to jest pozycja 69, przekazałem to na zasadzie quizu. Ich mina i zażenowanie... Bezcenne! Hehe No wśród starszych rodziców jest ciemnogród, jest... Ale może to dlatego, że kiedyś były inne czasy? Nie było tego wszystkiego, to z czego oni mieli czerpać wiedzę? Nie było tylu artykułów, to był dopiero temat tabu :/ I jest coś w tym, że kościół też miał na to wpływ... Przecież mówi się, że ,,kocha się po Bożemu", nie że uprawia się seks! A stosunek oralny? O nieee! Apage! Przez to można pójść przecież do piekła! Hehe Ale nie można tak chyba wszystkich wsadzać do jednego wora... Wszystko upraszczać, szufladkować :/ Życie nie jest chyba takie proste i nie każdego z nas tak samo doświadcza... Odbiegłem trochę... wiem :P Hehe Wracając... To uważam, że to naprawdę ciężka sprawa i nie można się chyba w tej kwestii wypowiadać się i być pewnym tego co się rzecze, gdyż do każdego dziecka, człowieka, powinno się podejść indywidualnie... :/
kasia19wro trzeba się zdecydować, bo najpierw winę zwalałaś na rodzinę swoją, a następnie na dzieci z rodzin patologicznych, z którymi się stykałaś. A prawda leży tradycyjnie gdzieś pośrodku łącznie z tym, że nie tylko samo otoczenie ma wpływ, ale też dana osoba.
Na własnym przykładzie to mogę powiedzieć, u mnie w rodzinie nie mówiło się otwarcie o seksie i wszystkich sprawach z nim związanych, chodziłam do państwowej szkoły, stykałam się z różnymi środowiskami, ale jakoś nie mam problemów na omawianym tle, nie postrzegam mężczyzna jako tych złych, seksu jak czegoś wstrętnego i źródła wszelkiego zła a i w ciążę zaszłam w normalnym wieku. A nie zaliczam się już do młodzieży, wychowywałam się jeszcze w czasach kiedy był to temat tabu. Teraz jest dostęp do wiedzy, tylko tak jak lukromisie mówią : trzeba nauczyć dziecko przede wszystkim samodzielnego myślenia i filtrowania tego co ludzie mówią, bo ludzie to najgorsze ze zwierząt i wiele złego swym gadaniem robią.
Szerszenio a może Pszczółki zostawimy ?:PPPP
co się będziemy certolić, dzieci się w kapuście znajduje i tyle:) ewentualnie to wina bociana:P
A co do miłości... To wydaje mi się, iż wpajanie dziecią, że seks musi być ,,aktem miłości" ma jakiś sens... Tylko, iż może on nie trafiać do dzieci, które nie widzą jaka ta miłość, może być piękna. Że to wszystko jest przereklamowane, tym bardziej jak widzi, że u rodziców już jej nie ma :/ Nie wiem jak dla kogo, ale dla mnie rodzice byli zawsze autorytetem, tym niedoścignionym wzorem, za którym nawet nie goniłem (bo nie ma sensu :/ ) Wiadomo, że rodziców się nie wybiera i może z tym być różnie... ;( Ja wyszedłem z założenia, że ten pierwszy raz musi być z miłości, a że jako dziecko byłem strasznie kochliwy, to nie miałem z tym problemu. Pójście schematami, droga Katarzyno, iż każdy chłopiec już za młodu próbuje pokazać dziewczynką gdzie jest ich miejsce... ,,Będziesz moją żoną czy to ci się podoba czy nie, będziesz moją niewolnicą, gotowała, prała, sprzątała, bo musisz wiedzieć kto tu rządzi! Aaa i seks będzie wtedy kiedy ja będę tego chciał!" To mi zakrawa o zwykły feminizm... Takich facetów chyba nie jest mimo wszystko tak dużo :/ LUDZIE dzielą się na złych i dobrych, a nie tylko na kobiety i mężczyzn... ;) I to, że chłopak za swych wczesnych lat, póki jeszcze nie wie, co, gdzie, jak i z kim? Inaczej... Powiem tu jednak za siebie i opre się o swoje doświadczenia ;) Hehe Ja jak byłem podlotkiem, to niczym się nie różniłem od schematu... Moja wiedza jakiś tam zakres miała, ale była to stricte wiedza teoretyczna :/ Więc trzeba było to sprawdzić... No więc sprawdzałem, dotykałem, całowałem dość nieporadnie co prawda, no ale cóż pierwsze koty za płoty ;) Niektóre dziewczynki się mnie wprost bały, nawet nie wiedząc jak mnie nazwać? Byłem takim małym, niewinnym erotomankiem, łaknącym wiedzy praktycznej ;) Hehe Więc ganiałem się z dziewczynkami, łapałem je za pupę, dotykałem piersi, ale nie na zasadzie ja sobie to sam wezmę, tylko miałem dar przekonywania, że nie robimy nic złego... Hehe Zamykałem się na przerwach w ubikacjach i tak jakoś moje praktyki nabierały rumieńców... Aaale! Do zbliżenia jeszcze nie dopuszczałem, gdyż muszę się przyznać, że sam się bałem tego jak to może wyglądać? Więc w majtki jeszcze nie zaglądałem... Siłą rzeczy przychodziły ,,miłości" i odchodziły w postaci zauroczenia... Doszedłem do etapu, w którym się wreszcie zakochałem, bo to było coś innego, czego nie potrafiłem opisać... To było na kolonii, wakacyjna miłość, przez duże M! Na plaży tak jak sobie wymarzyłem... Przy zachodzie słońca... Dzieci 15-letnie...
pszczoła, bo to nie ma tak, że jest albo jedno albo drugie. Od dzieci z patologicznych rodzin dziecka nie oderwiesz - przynajmniej jak ja chodziłam do podst i gimnazjum to tam wszystkich tylko przepychali do ostatniej klasy, aby się pozbyć, bo tak to gówno mogli im zrobić. A nawet jeśli teraz coś się pozmieniało - wyłazi dzieciak na dwór i pach! masz to samo. A rola rodziców jest taka, że jak będą dziecku wpajać pierdoły - będzie źle. Jak nie będą nic mówić - tez będzie źle! I nie mówię, że ojciec ma zaraz wywalić ptaka na wierzch i powiedzieć córce, co zaraz będzie nim robił matce xD
Winni są zarówno rodzice, jak i środowisko kształtowane przez dzieci, jak i społeczne trendy, TV i dużo, dużo innych rzeczy. Rodzice muszą dawać wzór do naśladowania tak, by dziecko miało kontrast i potrafiło sklasyfikować nieprawidłowe przekazy właśnie jako nieprawidłowe.
Szerszeniu, wzruszające. Do czego zmierzasz?
I nie można oceniać ludzi, po ich wyglądzie, sposobie zachowania w dzieciństwie... Ja tu poszedłem straszną prywatą, ale zachowanie dzieci (chłopców) chyba nie można traktować jako status quo... Ludzie są naprawdę różni, różnie się rozwijają i nie zawsze z tych samych doświadczeń wyciągają te same wnioski... :/ Ja tu nie chce się ,,mondrzyć", ale tak chyba jest? ;) Ja właśnie dzięki temu, że się wyszalałem i jeszcze wyszaleje za młodu ;P To da mi to jakąś pewność, że nie odwali mi na starość ;) Hehe A zaliczanie, kobiet i przyznawanie sobie punktów, to jest to łechtanie swojego zachwianego ego... Tylko, że ja nie wiem, kto tu kogo zalicza ;) Hehe. I znowu odbiegłem... Hehe ;P Dziewcznki chyba powinny być uświadomione (jeżeli przez rodziców), to chyba tylko przez mamę? Co o tym sądzicie? Czy tato mógłby podjąć się takiej roli? I czy on, może to godnie przedstawić? I przede wszystkim, czy córka nie będzie się czuła zbytnio skrępowana przy ojcu?
Chyba pierwszy raz zgadzam się z Kasią. I to w całej rozciągłości.
Chyba pierwszy raz zgadzam się z Kasią. I to w całej rozciągłości.
Szerszenio, czasami bywa tak, że mamy nie ma i pozostaje tylko tata. Owszem może. Przecież tu nie o technikę chodzi, tylko o emocje. I to mądry ojciec z powodzeniem może zrobić.
Rozumiem, ale czy nie jest tak, że córka może się spotkać z nadmierną egzaltacją ze strony ojca? Bo przecież mówi się, że ,,córeczka tatusia"... A poza tym to mężczyzna, więc chyba łatwiej byłoby się otworzyć w tych sprawach mamie, która widziała to z tej samej perspektywy... Tak samo jak facet nie zrozumie co to są bóle menstruacyjne, bo ich nie przechodził... :/ A mężczyźni chyba też się boją rozmawiać z córkami o takich rzeczach i zostawiają to matkom... Tak samo jak jest z chłopakami... Mi nigdy nie przyszło na myśl, żeby o coś się zapytać mamy, jak już miałbym się pytać to chyba wolałbym o tym porozmawiać o tych sprawach z tatą. Hehe ;)
Może, owszem. Ale nie musi.
Serwis przeznaczony tylko dla osób dorosłych. Klikając "Rozumiem" potwierdzasz, że masz ukończone 18 lat. Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług.